piątek, 30 września 2016

Rozdział 5

      
                 Doktor West świetnie zbadał i zabandażował moją stopę. Był dobrym przyjacielem mojego ojca, który również był lekarzem, odkąd rodzice zginęli doktor jeszcze bardziej się o nas troszczył. Stopa już mniej bolała mimo, że minęły dopiero trzy dni. Sytuacja z Alex'em cały czas jest taka sama, wychodzi o późnych porach i jeszcze później wraca, różnica jest tylko taka, że ja wiem z kim on się spotyka. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że wiem coś ważnego i nie mogę się tym z nikim podzielić. Jakbym powiedziała Tom'owi to nasza przyjaźń by się zakończyła, wkurzyłby się, że go nie posłuchałam i że po prostu tego nie zostawiłam. Policji też nie powiem, bo nie doniosę na własnego brata, jeszcze by go oskarżyli o współudział, a dodatkowo nie ufam Travis'owi. Może jestem przewrażliwiona, ale ten człowiek na prawdę jest zły, coś z nim jest nie w porządku, czuję to. Rozłożona na kanapie czekałam aż brat wróci, dochodziła druga w nocy, jeszcze tak późno Alex nie wracał. Wystraszyłam się, a co jeżeli ten idiota zrobił coś głupiego i H postanowił się go "pozbyć"? Już powoli miałam paranoję, odkąd ten psychol zabił ochroniarzy cały czas się boję, że przyjdzie kolej na Alex'a, Tom'a, Rebecę albo Eddie'go. Bałam się o nich wszystkich. Swoje myśli przerwałam w momencie otwierania drzwi, przez chwilę bałam się, że to H, ale potem sobie przypomniałam, że to przecież może być Alex! I faktycznie, to był Alex. Od razu rzuciłam mu się w ramiona nie zważając na skręconą kostkę, zaraz tego pożałowałam, cholera, tak się o niego martwiłam! Zaczęłam sprawdzać każdą część jego ciała, głowa na swoim miejscu, ręce na swoich miejscach.. zaraz, zaraz. Złapałam go za prawy nadgarstek i odwróciłam wewnętrzną stroną. On sobie zrobił tatuaż! Prawie od razu zaczęłam ściągać folię, byłam podekscytowana, chciałam jak najszybciej ujrzeć to małe dzieło. Tak ja też chciałam sobie zrobić tatuaż, nigdy jakoś nie było okazji. Alex próbował mnie zatrzymać, ale nie dał rady. Na jego nadgarstku widniała mała czarna gwiazdka, dokładnie taka sama, którą miał Travis! Przestraszyłam się i przyjrzałam uważnie bratu, który już wyrwał swoją rękę z mojego uścisku.

                 — Co to jest? — spytałam niezbyt uprzejmie. Alex pokiwał głową przecząco jakby nie miał zielonego pojęcia o czym ja mówię. Patrzyłam mu prosto w oczy, wcale na mnie nie patrzył, obserwował jedynie wszystko to co działo się za moimi plecami, jak on mnie irytował! A już wszystko było w porządku, już nawet wybaczyłam mu tą rozmowę z H i postanowiłam do niej nie wracać, ale nie, on wszystko zepsuł! Znowu.

                 — Tatuaż, myślałem, że jesteś mądrzejsza. — Warknął i poszedł do kuchni zrobić sobie czegoś do picia. Jeżeli myślał, że dam mu teraz spokój to się mylił. Alex złapał szklankę pełną wody gazowanej i chciał się napić, ale powstrzymałam go zabierając mu szklankę z rąk i wylewając do zlewu. Spojrzał na mnie jak na idiotkę i zaczął wlewać sobie wody do kolejnej szklanki, jednak powstrzymałam go wyrywając z jego dłoni przedmiot.

                 — Nie igraj sobie ze mną! Dobrze wiesz o co mi chodzi! Dlaczego masz taki sam tatuaż jak policjant Travis? — wykrzyczałam już nawet nie starając się być spokojniejszą. Spojrzał na mnie w szoku, chyba nie myślał, że pamiętam tatuaż Travis'a. Znowu coś przede mną ukrywał, a ja nie potrafiłam już zapanować nad irytacją i złością. Wszyscy coś kręcą, knują za moimi plecami, a ja nie mogę nic na to poradzić! Alex oparł się na bladzie rękami i patrzył wprost przed siebie. Przeczesał swoje włosy dłonią i próbował się uspokoić. Coś złego się z nim działo i pomyśleć, że to przez tego psychola! Dlaczego on mi o tym nie powiedział? Dlaczego nie przyznał się, że utrzymuje z nim kontakt? Tyle razy mnie okłamywał, a wszystko przez tego chorego człowieka, który próbuje zniszczyć mi życie, a ja nie mam pojęcia z jakiego powodu. Co złego zrobiłam?

                 — W porządku, Mackenzie. Zrobiłem tatuaż gwiazdę taką samą jaką ma Travis, ponieważ bardzo mi się spodobał ten tatuaż. Pasuje? — wysyczał wychodząc z kuchni. Naprawdę miałam dość tych jego nagłych napadów złości. Z szczęścia tak szybko był wstanie popaść w złość. Pognałam do swojego pokoju. Byłam przemęczona tym dniem, jedyne czego teraz potrzebowałam to snu.


                Rano obudziło mnie głośne walenie w drzwi. Oczywiście jaśnie pan Alex nie ruszył się nawet o centymetr, gdy usłyszał pukanie. Otarłam zmęczone oczy, miałam ogromną nadzieję, że to nie Travis, albo inny policjant. Nałożyłam na stopy kapcie i zeszłam na dół. Było ciemno w salonie, wszystkie okna zasłonięte. Potknęłam się o fotel przeklinając w duchu. Otworzyłam drzwi nawet nie sprawdzając kto to. W drzwiach stała Rebecca i Eddie, rozpromieniałam i od razu zapomniałam o całym tym zmęczeniu. Świetnie wyglądali, Eddie jak zwykle ubrany w zwykłe dresy i szarą koszulkę. Swoje brązowe loki zostawił w spokoju. Rebecca roześmiana rzuciła mi się na szyję. Ubrana była, jak zwykle "na bogato." Różowa sukienka ładnie wyglądała z jej czarnymi włosami. Ścisnęłam ją z całej siły biorąc Eddie'go pod ramię. Wyglądali na szczęśliwych, jakby nie było, dawno się nie widzieliśmy.

                 — Mack! — krzyknął głośno Eddie schylając się, aby pocałować mnie w policzek. Rebecca rozejrzała się nie pewnie, gdy już się odkleiłyśmy od siebie. Pewnie się bała, że zaraz z szafy wyskoczy Alex.

                     — Spokojnie, Re, go tu nie ma. Jak ja się stęskniłam. Cały czas się bałam, że macie mnie za wariatkę. — mruknęłam zgodnie z prawdą. Naprawdę się tego bałam, nawet bardzo. Myśl, że moi przyjaciele mogliby źle mnie oceniać była bardzo przykra, jednak byłam w stanie w to uwierzyć.

                        — No wiesz, zawsze Cię za nią mieliśmy.. — zaczął Eddie. Rebecca poczochrała jego loki, w tym momencie sama miałam ochotę to zrobić. Jego włosy były bardzo urocze. Czarnowłosa jakby na zawołanie zaczęła odsłaniać okna. Była ładna pogoda. — Mackenzie, po pierwsze.. sukienka, po drugie, szpile. Po trzecie, Rebecca leci po Tommy'ego. — dodał loczek i uśmiechnął się szeroko. Nie zrozumiałam o co mu chodzi, ale zaraz potem się domyśliłam. Byłam im winna imprezę. Nie myślałam jednak, że aż tak szybko się na nią wybierzemy. Bez słowa poszłam na górę, nie musiałam widzieć ich twarzy, żeby wiedzieć, że są zaskoczeni. Sama byłam, może tak naprawdę chciałam tej imprezy? Wyrwać się, chociaż na chwilę. Najprawdopodobniej. Słyszałam głośne rozmowy Rebecci z Eddie'm. Jak zwykle się sprzeczali, trochę jak ja i Tom. No, ale my już po prostu tacy jesteśmy. Kłócimy się z wszystkimi. Mój telefon zabrzęczał. Złapałam go szybko, numer zastrzeżony. Cudownie.

                        — Znowu ty? — pytam znudzona. Słyszę jego śmiech, przez modulator głosy, jeszcze bardziej przerażający. Miałam ochotę tylko na jedno, aby to wszystko po prostu się skończyło. Raz, a dobrze. Na zawsze.

                        — Mackenzie, Mackenzie, Mackenzie. Ostatnio bywasz coraz bardziej nieufna w stosunku do swojego brata. Myślałaś, że się nie dowiem? Widziałem Cię, bardzo dobrze Cię widziałem. Spokojnie, proponuję, prosty układ, Twój brat się nie dowie, że tam byłaś, jeżeli nie wyjdziesz z imprezy, mimo wszystko. — powiedział. Rozłączył się, skąd wiedział, że się zgodzę? Ale tak, zgodziłam się, nie miałam innego wyjścia. Gdyby Alex się o tym dowiedział, chyba by mnie zabił. Nie odzywalibyśmy się do siebie chyba już do końca życia. Każdy jego telefon mnie przerażał, nienawidziłam, gdy dzwonił. Bałam się, cholernie się bałam. Ubrałam szarą sukienkę, czarne szpilki na niskim obcasie i przeszłam do makijażu. Czarne kreski wystarczą. Zeszłam na dół. Eddie już na mnie czekał. Rebecca musiała już pojechać po Tom'a. Od niechcenia krzyknęłam, że wychodzę. Usłyszy to usłyszy, nie usłyszy to nie usłyszy. W pośpiechu złapałam pierwszą lepszą torebkę i wpakowałam do niej portfel i telefon.

                         — Kto dzwonił? — spytał Eddie, gdy wyszliśmy z mojego domu. Jakby na zawołanie tuż obok nas zatrzymał się samochód Tom'a. Ten piękny samochód, którego kupił za pół darmo.

                         — Nikt ważny. — szepnęłam do loczka, który się już niecierpliwił. To była męcząca rozmowa. Trochę się bałam, dlaczego H zależy, abym została na imprezie, mimo wszystko. A jakie tam może być mimo wszystko?


Od autorki: Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Mimo, że tak późno dodany. Starałam się! Pozdrawiam was wszystkich, mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jest. Heh.
Jeżeli każdy kto przeczyta zostawi komentarz, to rozdział pojawi się... jutro! Naprawdę.

czwartek, 25 sierpnia 2016

Zwiastun

Kochani, mam zwiastun, który zrobiła mi cudowna Francine z Zwiastunowni Double Nik. Koniecznie napiszcie co o nim myślicie. 


sobota, 20 sierpnia 2016

Rozdział 4

              
                Wciąż siedziałam wtulona w swojego brata, który kojąco głaskał moje ramiona. Okazywał mi w ten sposób swoje wsparcie. Nie miałam pojęcia jak on to robi, raz jest chamski i tajemniczy, a zaraz potem kochający i troskliwy. Nie dziwiłam się nigdy Rebece, że z nim zerwała, też bym nie wytrzymała z bipolarnym dupkiem, bo taki właśnie był mój brat. Zacisnęłam dłonie mocno na białej koszulce Alex'a. Było mi teraz cholernie trudno, myślałam, że nawet dziesięciu ochroniarzy nie da rady powstrzymać H od zrobienia mi krzywdy, którą i tak na pewno mi zrobi. Policjant Smith cały czas siedział na kanapie obok nas, ale wstał gdy ktoś zapukał do naszych drzwi. Zaciekawiona oderwałam się od brata, który mocno złapał mnie za rękę. Od razu ją ścisnęłam. W drzwiach stał Tom, pobiegłam do niego szybko i z całej siły się do niego przytuliłam, całując  w policzek. Nie wiedziałam dlaczego przyszedł tak wcześnie, zazwyczaj przychodził dużo później, no nic, może zechciał mi pomóc się ubrać?

                — Mack, czemu w Twoim domu kręci się policjant? — zapytał Tom, unosząc brwi do góry gdy już się od siebie oderwaliśmy. Machnęłam ręką wymijająco i złapałam go za rękę prowadząc na kanapę. Alex przywitał się z Tommy'm przybijając mu piątkę, dziwne nigdy za sobą nie przepadali, przynajmniej od czasu zerwania z Rebecą ich stosunki się pogorszył. Zaśmiałam się przez smutek. Blondyn zarzucił mi rękę na ramie. Zaraz potem do środka weszli dwaj naprawdę duzi policjanci, ledwo zmieścili się w drzwiach, byli w średnim wieku.  Jeden z nich podał mi rękę i przywitał się ze mną, co zaraz zrobił także ten drugi.

                — Jestem Henry, a to Patrick, będziemy Twoimi ochroniarzami przez cały dzisiejszy i jutrzejszy dzień. Nic Ci się nie stanie puki będziemy przed Twoim domem. — Uśmiechnął się Henry, co odwzajemniłam. Tom patrzył na to wszystko z szeroko otwartymi oczami. Wstałam. Henry był wysoki i umięśniony, włosy miał kasztanowe, a oczy niebieskie. Patrick był opalonym na czerwono, brunetem przy kości.

                — Nazywam się Mackenzie. — Oznajmiłam i usiadłam z powrotem na swoje miejsce. Smith dopił do końca swoją kawę, która teraz na pewno była zimna i niesmaczna. Kątem oka obserwowałam wyraz twarzy policjanta, uśmiechnęłam się widząc zniesmaczony wyraz twarzy. Odwróciłam wzrok i napotkałam szeroko otwarte oczy Tom'a.

                — Ten psychol, który mnie porwał wydzwaniał do mnie i mi groził. Policjant Smith zasugerował, że przyda mi się ochrona. Przykro mi, ale chyba nici z tej imprezy dzisiaj. — Mruknęłam cicho, a on machnął ręką i pocałował mnie w policzek, na co się uśmiechnęłam.

                — Nie ważne, Mack, jeśli ty nie idziesz to ja też rezygnuję. Zadzwonię do Rebeci i jej to wytłumaczę, najwyżej jutro się spotkamy w kawiarni za rogiem. Zostaję z tobą, nie ma możliwości, abyś była tutaj teraz sama. — Odparł i wstał wyciągając telefon z tylnej kieszeni. Smith podał rękę mojemu brat i się z nim pożegnał, tak samo uczynił ze mną.

                — Za niedługo ponownie porozmawia z panią Travis. Porywacz dzwonił do pani z numeru zastrzeżonego więc niestety nie mamy możliwości namierzenia go. Do widzenia. — Odparł i wyszedł. Zostaliśmy sami. Alex rozmawiał z Henry'm i Patrick'iem, czasami wcisnęłam się w ich rozmowę. Byli naprawdę mili i zabawni. Rozbawiali nawet mojego brata, który zazwyczaj śmiał się jedynie ze swoich żartów. Tom wrócił do nas i rozsiadł się obok mnie. Gdy zauważyłam, że mój brat jest zajęty i na pewno nie usłyszy mojej rozmowy z Tom'em zaczęłam do niego mówić:

                — Tom, muszę Ci coś powiedzieć, to jest bardzo ważne. — Zaczęłam rozglądając się po pokoju, jednak nikt nas nie podsłuchiwał. Czułam, że muszę to zrobić, od dłuższego czasu się nad tym zastanawiałam, a Tom na pewno pomoże mi podąć dobrą decyzję. Przyjaciel spojrzał na mnie dziwnie.

                — Mack, jesteś tak tajemnicza, że przerażasz mnie. — Wyszeptał Tom robiąc duże, przestraszone oczy, a następnie się zaśmiał. Przełknęłam głośno ślinę. Może wariowałam, może coś złego się ze mną działo, ale ja bardzo chciałam się dowiedzieć co mój brat przede mną ukrywa

                — Tom nie żartuj sobie! Alex coś ukrywa, a ja muszę się dowiedzieć co. Muszę go śledzić, czuję, że to jedyne wyjście. — Powiedziałam pewna, że Tom zaakceptuje moje słowa i będzie chciał mi pomóc, tymczasem on zachował się całkowicie inaczej. Zmarszczył brwi dziwnie na mnie spoglądając. Zawsze lubił takie akcje, sam często śledził swojego starszego brata, więc byłam zdziwiona widząc niezadowolenie na jego twarzy.

                — Mack, oszalałaś? To jest szalone, Twój brat na pewno nic nie ukrywa, prędzej czy później na pewno powie Ci prawdę. — Mówił Tom starając się zapanować nad drżeniem swojego głosu, coś ukrywał. Albo jestem szalona, bo wydaje mi się, że wszyscy coś kręcą, albo wszyscy na prawdę coś kręcą. Tom miał taką minę, że byłam pewna, że go na to nie namówię, postanowiłam więc, że nie powiem mu, że zdecydowałam się na to, że będę śledziła brata.

                — Wiesz, może masz rację. To naprawdę szalony pomysł! — zaśmiałam się głupkowato, widziałam ulgę na twarzy Tom'a, cholera on naprawdę coś ukrywa. Uśmiechnął się do mnie, odwzajemniłam to. Henry i Patrick wstali ze swoich miejsc i pokierowali się do wyjścia.

                — Już idziecie? — zdziwiłam się, pokiwali głowami z szerokimi uśmiechami, serio ich polubiłam przez te paręnaście minut. Byli bardzo weseli, dzięki nim poprawił mi się humor. Spojrzałam na swój telefon, zaraz będę musiała go ponownie włączyć. Wstałam z miejsca i poszłam zrobić wszystkim ciepłej herbaty, gdy przygotowałam trzy kubki weszłam do salonu. Alex i Tom rozmawiali niezbyt przyjaźnie, mój przyjaciel chyba nie wybaczył jeszcze zerwania z Rebecą mojemu bratu. Spojrzałam za okno, trochę się ściemniło, wróciłam do kuchni. Od rana nie miałam nic w ustach, jak na zawołanie mój brzuch się odezwał, otworzyłam paczkę ciasteczek, poczęstowałam się paroma, a  resztę zaniosłam do salonu. Woda  ugotowała się, wlałam jej do kubków i zaniosłam je do salonu.


                — Włączałaś już telefon? — spytał Alex, pokiwałam przecząco głową i zabrałam telefon z jego rąk, włączyłam go. Usiadłam obok Tom'a i spojrzałam na wyświetlacz, dwadzieścia jeden nieodebranych połączeń. Co za psychol! Właśnie dostałam nową wiadomość, otworzyłam ją.

Posłuchaj, dziwko, jeżeli jeszcze raz wyłączysz telefon, gdy do ciebie dzwonię, to cię zniszczę. Wkurwiłaś mnie więc zaraz się trochę zabawimy. H.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam przed siebie, byłam przerażona i to cholernie. Drżały mi dłonie gdy pokazałam Alex'owi wiadomość, spojrzał na Tom'a znacząco i przełknął głośno ślinę, mój brat nigdy nie tracił spokoju w takich sytuacjach, zawsze był pewny siebie i wiedział jak się zachować, pokazałam Tom'owi wiadomość, który automatycznie zbladł.

                — O boże, Mack, on Cię zabije! — wysapał przerażony blondyn wstając z miejsca i przechodząc się po pokoju, wyglądało to bardzo teatralnie i idiotycznie, ale taki właśnie był Tom, jak mówiłam, królowa dramatu. Jego strach udzielił się i mnie. Wzięłam parę ciastek i wciskałam ich coraz więcej do ust, byłam przerażona, próbowałam strach uciszyć jedzeniem, dobrze mi szło. Alex wstał zirytowany dziecinnym zachowaniem Tom'a, który chciał coś jeszcze powiedzieć.

                — Zamknij się, Reed! — wydarł się mój brat, co z powodowało jeszcze większy strach mojego przyjaciela. Jęknęłam słysząc, że przyszła nowa wiadomość, przeczytałam ją.

Oderwij się od tych ciastek i patrz! H.

On mnie obserwował przez cały ten czas! A ja niczego nie podejrzewałam, ale ja byłam głupia! Nie wiedziałam gdzie mam patrzyć, zostawiłam ciastka i wstałam wciskając swój telefon do kieszeni. Nie musiałam długo się rozglądać mój wzrok padł na okno od razu gdy usłyszałam strzały. To działo się tak szybko, Patrick padł na ziemię, a zaraz potem Henry. Nie miałam pojęcia co powinnam zrobić, czym oni zawinili? Przyszli tutaj tylko po to, aby mnie chronić. Nie zrobili nic złego, a mimo to leżą teraz we własnej krwi na zimnej brudnej trawie. Krzyknęłam zwracając tym uwagę Alex'a, który widząc sytuację za oknem automatycznie złapał za telefon. Zaczęłam biec w stronę drzwi, chciałam jak najprędzej znaleźć się obok ochroniarzy, zatrzymał mnie Tom mocno łapiąc mnie w swoje ramiona.

                — Mogą ciebie również postrzelić, Mack, spokojnie. Nie możesz tam teraz iść. — Mówił ściskając mnie przyjaciel, przez chwilę mu się wyrywałam, ale zaraz potem przestałam. Czułam się winna ich śmierci.  Załkałam upadając na swoje kolana z wielką siłą, ból mi teraz nie przeszkadzał, Tom kojąco głaskał moje plecy, drżałam. Nie znałam ich długo, ale ich polubiłam. Może dzieci na nich czekali? Może mieli swoje żony? A teraz umierali. Ledwo słyszałam Alex'a, który dzwonił po karetkę, dudniło mi w uszach. Mój telefon zasygnalizował wiadomość.

To Twoja, kurwa, wina! Mogłaś mnie nie wkurwiać. A teraz, spokojnie, śmierć to naturalna kolej rzeczy. Jeśli powiesz policji o tych wiadomościach to za niedługo Twój brat będzie leżał na ich miejscu. No to widzimy się, Mack! H.

To co przeczytałam spotęgowało moje poczucie winy. Wiedziałam, że nie powiem policji o tych wiadomościach, nie chcę, aby Alex'owi coś się stało. Rzuciłam telefonem o ścianę, co dziwne nie rozbił się, był naprawdę wytrzymały. Światła rozświetliły ciemność, samochody podjechały pod mój dom, pogotowie, zaraz potem policja. Byłam wypruta z emocji. Siedziałam wtulona w Tom'a, który kołysał mną na boki. Czułam się cholernie słabo tego dnia. Alex podszedł do nas i uklęknął obok mnie, poklepał moje plecy i przyglądał mi się z troską, nie chciałam jego troski! Spojrzałam na ziemię i przyglądałam jej się przez dłuższy czas. Drżałam cały czas. Bałam się, że coś może się jeszcze stać, coś gorszego, że ten psychol zaatakuje Alex'a albo Tom'a, martwiłam się. Ktoś po raz kolejny dzisiaj zapukał do naszych drzwi, mój brat wstał i otworzył je. Do środka wszedł Travis z jakimś innym policjantem. Alex omówił całą sytuację bardzo szybko, Ben pokiwał tylko głową i wyszedł uśmiechając się do mnie w dziwny sposób. To nie było normalne, że cała rozmowa przebiegła tak szybko, przecież przed chwilą doszło tu do strzałów! Sytuacja tak szybko się wyjaśniła?


***


                Siedziałam w salonie na kanapie wpatrywałam się tępo w telewizor. Spokojnie oglądałam poczynania Edward'a Cullen'a, który teraz udawał, że wgryza się w szyję przerażonej Belli, film się właśnie kończył. Tommy wyszedł jakąś godzinę od wyjścia policjantów. Usłyszałam za sobą kroki Alex'a, który gdzieś wychodził, to była moja szansa. Wiedziałam, że źle robię chcąc śledzić własnego brata, ale nie miałam wyjścia, musiałam się czegoś dowiedzieć. Przeczesałam włosy ręką i odwróciłam się w stronę bruneta.

                — Muszę iść! — wykrzyczał Alex ubierając kurtkę. Pokiwałam głową ze śmiechem, nie chcąc, aby cokolwiek podejrzewał. Brat pocałował mnie lekko w policzek i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. W wielkim pośpiechu założyłam swoje czarne trampki, było już ciemno i zimno, mimo to oszczędziłam sobie zakładania kurtki. Z blatu ściągnęłam kluczyki i wychodząc zamknęłam za sobą drzwi. Alex właśnie szedł cały czas rozglądając się na boki, szedł zgarbiony i lekko wystraszony, rzadko widywałam go w takim stanie. Aż zadrżałam z powodu zimna, które z wielką siłą uderzyło w moje odkryte ciało. Szłam równo za bratem, który szedł cały czas się rozglądając, więc trudno było zostać niezauważoną. Odwrócił się po raz kolejny i prędko schowałam się w ciemną alejkę, właśnie przypomniałam sobie, że zostawiłam telefon w domu. Powinnam się po niego wrócić, co jeżeli mi się coś stanie? Jednak z drugiej strony, gdybym się wróciła, całe moje śledztwo straciłoby sens. Spojrzałam w stronę Alex'a, który teraz był już daleko ode mnie, pobiegłam za nim potykając. W najgorszym wypadku, gdyby coś się działo mogę się zdradzić i zawołać brata, prawda? Zmarszczyłam brwi widząc, że Alex się zatrzymuje. Wyciągnął ze swojej tylnej kieszeni komórkę i wybrał jakiś numer.

                — Gdzie on jest? Tak już jestem na miejscu. Nie, nikt za mną nie szedł. To znaczy? Nie! Wiem o tym! Chcę z tym skończyć! On ma tu przyjść! — darł się mój brat coraz bardziej się irytując. Jaki On? W końcu Alex rozłączył się i kopnął w pobliską ławkę następnie na niej siadając. Wyglądał na bardzo wyprowadzonego z równowagi. Cały czas targał swoje włosy i rozglądał się na boki. Miałam wielką ochotę podejść do niego i go uspokoić. Nagle tuż obok mnie pojawiła się jakaś postać i pokierowała się w stronę Alex'a. Był to mężczyzna. Przyjrzałam mu się uważniej, na twarzy miał maskę, która całkowicie ukrywała jego twarz. Przez ciemność nie byłam wstanie dostrzec wyglądu maski. Gdy postać pojawiła się obok mojego brata zauważyłam, że to był mężczyzna o blond włosach, ubrany był całkowicie na czarno. Alex prawie od razu się wyprostował gdy zauważył kto obok niego stoi, widocznie się spiął.

                 — Wilson! — ucieszył się mężczyzna i klepnął mojego brata przyjacielsko w plecy, Alex zdecydowanie nie czuł się zbyt dobrze w towarzystwie blondyna. Dlaczego ten mężczyzna miał maskę? Nie chciał, aby ktokolwiek go zobaczył? Wtedy zaczęłam łączyć fakty. Gdy zostałam porwana miałam oczy zawiązane chustką, abym nie widziała swojego oprawcy. To zdecydowanie się łączy, jednak cały czas nie rozumiałam co ma z tym wszystkim wspólnego Alex. Co jeśli mój brat z nim współpracuje? Przestraszyłam się tego. — Dawno Cię nie widziałem, Alex, bałem się, że jak zwykle spanikowałeś, a wiesz co by się stało gdybyś mnie wystawił? Nie chciałbym kończyć naszej umowy. Moje milczenie daje spokój Twojej siostrze, pamiętasz? — zapytał mężczyzna śmiejąc się coraz głośniej, znałam ten śmiech, to był śmiech H. Przybliżyłam się nieco robiąc to najciszej jak tylko potrafiłam. Mój brat obrzucił blondyna wściekłym spojrzeniem co spowodowało jedynie jego głośniejszy śmiech. Alex spojrzał na swoje dłonie a następnie je ścisnął i znowu rozluźnił, zawsze tak robił, gdy się stresował.

                 — J-ja właśnie w tej sprawie. Co jeżeli będę chciał zakończyć nasza umowę? — spytał niepewnie brat i zakaszlał z nerwów. Blondyn spiął się i pokiwał głową z niedowierzaniem jakby odpowiedź była prosta. Opatuliłam swoje ramiona dłońmi i potarłam je, było mi bardzo zimno.

                  — Oh, Alex.. myślałem, że rozumiesz. Jeżeli się wycofasz moi ludzie Cię znajdą i zabiją, następnie zajmą się Twoją siostrzyczką i nieco się  nią zabawią. Chociaż nie.. najpierw się pobawimy Twoją siostrzyczką, żebyś wszystko widział, a potem ja zajmę się tobą. Sam na sam. — Cieszył się niczym dziecko. Rozejrzał się dookoła. Zauważyłam strach w brązowych tęczówkach mojego brata, które zwykle były niewzruszone i skamieniałe. Alex bał się tego mężczyzny, a ja słysząc jego słowa bałam się go jeszcze bardziej niż mój brat. Jesteśmy skończeni, ja i Alex, H nas zabije. Cały czas jednak nie rozumiałam czego mężczyzna od nas chce, czego chce ode mnie. Brat pokiwał głową rozumiejąc słowa blondyna. Ja z całej siły wpatrywałam się w mężczyznę, tak bardzo chciałam w jakiś sposób coś w nim zobaczyć, ale nic nie widziałam, kompletnie nic. Ledwo jego głos słyszałam.

                 —  Cieszę się, że się rozumiemy, a i właśnie chciałem się spotkać, aby Ci powiedzieć, że masz uspokoić swoją siostrę, jeżeli ona się nie zamknie to to wszystko się źle dla was skończy. Nie wszyscy policjanci się mnie słuchają, a ja nie mogę żyć w wiecznym stresie! Idę już, mam na głowie tłumy policjantów, "pomagam" im znaleźć mordercę, muszę poprawić swoją opinię. — Mruknął robiąc cudzysłów w powietrzu. H szantażuje Alex'a? Mój brat wydawał się coraz bardziej przybity, bardzo go takiego nie lubiłam.  Blondyn odszedł od mojego brata, na szczęście zdążyłam się w porę ukryć, pech chciał, że źle stanęłam na stopie, poczułam wielki ból i jęknęłam. Cholera, chyba złamałam kostkę. Upadłam na tyłek i złapałam swoją stopę w ręce, bolało jak diabli. Próbowałam wstać, jednak wiedziałam, że nie ma możliwości, że sama wrócę do domu. Przy każdym kroku ból był nie do zniesienia. Spojrzałam za siebie, Alex akurat szedł w moim kierunku, powinnam go zawołać? Jeżeli zaraz nie wymyślę porządnego wytłumaczenia to będę spalona. Zdecydowałam się mu pokazać. Oparłam swoje plecy na ścianie budynku i w podskokach na jednej nodze do niego podeszłam, zatrzęsłam się i spadłam mu prosto na nogi. Alex zmarszczył brwi zdenerwowany. Czułam, że nie był zadowolony z powodu tego, że tutaj byłam.

                 — Mackenzie? — syknął kucając obok mnie. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się głupkowato, co jeszcze bardziej go rozzłościło. Złapał mnie w swoje ramiona i nie wiedział co powinien powiedzieć. — Co t-ty tutaj robisz? — jąkał się. Widząc go w takim stanie nie mogłam mu powiedzieć prawdy, puki co zostawiłam to dla siebie. W końcu i tak prawda się wyda.

                 — Ja szłam za tobą, bo martwiłam się, że będzie Ci zimno wziąłeś tylko tą kurtkę, a wiesz, że nie jest ona zbyt ciepła. Dopiero Cię dogoniłam, stałeś sam... to było dziwne, czekałeś na kogoś? Lepiej już chodźmy, skręciłam kostkę. — Odparłam. Alex widocznie odetchnął z ulgą. Uśmiechnęłam się głupio, brat uśmiechnął się i ściągnął ze swoich ramion tą w ogóle nie "ciepłą" kurtkę. Podziękowałam mu, ponieważ było mi naprawdę zimno.

                 — Skręciłaś kostkę? Musimy jak najszybciej wezwać do domu naszego lekarza, wariatko! A tak, czekałem na.. em.. na Brendon'a, mieliśmy się przejechać jego furą, ale chyba zmienił zdanie.—  Dodał po chwili widząc moje pytające spojrzenie. Był świetnym kłamcą, właśnie teraz to dostrzegłam. Brat pomógł mi wstać, a następnie uniósł mnie trzymając jedną rękę pd moimi kolanami, a drugą na plecach. Uśmiechnęłam się słabo, był kochany, ale bardzo skryty. Czy Alex widział kiedyś H? Czy Alex wie coś o nim? Tyle miałam pytań, ale w głowie cały czas pustkę. Wtedy zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę wielu rzeczy nie wiem o swoim własnym bracie.
             


----------------------------------------------------

Tak więc Mackenzie idiotka skręciła kostkę! Kto się cieszy? Ja! Biedny Alex, aż mi serce krwawi, gdy muszę opisywać jego strach. Dziękuję wam wszystkim za sześć obserwacji i ponad 800 wyświetlen! jesteście cudowni! Kocham was. c: Za niedługo będę miała zwiastun. Komentujcie, możecie to robić z konta anonimowego! Pokażcie, że jesteście! 

czwartek, 18 sierpnia 2016

Rozdział 3

Ktoś zapukał do drzwi, niechętnie do nich podeszłam, miałam nadzieję, że to nie ten policjant. Na szczęście to nie był on, w drzwiach stał Tom we własnej osobie, zdążyłam już zapomnieć o tym, że miał wpaść do nas. Mój przyjaciel jak zwykle ubrany był perfekcyjnie, biała bluzka idealnie opinała jego umięśnione ramion, a czarne spodnie podkreślały jego długie nogi, swój outfit dopełnił czarną ramoneską. Uśmiechnęłam się na jego widok i prędko rzuciłam mu się w ramiona, nie widziałam go przez bardzo długi czas, przez równe dwa tygodnie, jak na nas to było zaskakująco długo. Tom zaśmiał  się z mojej reakcji.

     — Tęskniłam, Tommy. — Wyszeptałam w jego szyję zdrabniając jego imię. Blondyn jedynie pokiwał głową z szerokim uśmiechem, wreszcie uwalniając się z mojego silnego uścisku, nie chciałam się od niego odrywać, stęskniłam się do cholery! Złapałam go za rękę i wprowadziłam do środka domu zamykając za nami drzwi. Oboje rozsiedliśmy się na kanapie. Teraz przyszedł czas na wyrzuty.

     — Dlaczego zadzwoniłeś do Alex'a a nie do mnie? — spytałam włączając telewizję. Akurat leciała powtórka Shadowhunters. Tom spojrzał na swoje ręce, ale zaraz później uśmiechnął się do mnie lekko, coś ukrywał, czułam to. Denerwowało mnie, że ludzie wokół mnie mają całe mnóstwo tajemnic przede mną. Najpierw Alex, a teraz nawet mój najlepszy przyjaciel?

     — Wiesz, może to głupio zabrzmi, ale ja myślałem, że zabrali Ci telefon w psychiatryku — jęknął. Nie wiedziałam do czego zmierza.

     — No bo tak było, zabrali mi komórkę, ale jakbyś nie wiedział wróciłam już do domu. — Warknęłam przeczesując ręką swoje blond włosy. Naprawdę byłam na niego zła, właściwie sama nie wiedziałam dlaczego, to nie była aż tak poważna sprawa. Może te wszystkie ostatnie dni stresu dały mi się we znaki? To całkiem możliwe.

     — Ale ja nie wiedziałem, że wróciłaś, twój brat nic mi nie mówił. Dowiedziałem się od Maddison, którą spotkałem w spożywczaku. — Odparł lekko zestresowany. Alex mówił mi całkiem co innego, powiedział, że poinformował Tom'a o moi powrocie. Dlaczego on cały czas ściemnia i coś ukrywa? Wstałam z kanapy.

     — Muszę pogadać z Alex'em, zrób sobie popcorn jeśli chcesz, powinien być w górnej szafce nad kuchenką — wytłumaczyłam. Blondyn prawie od razu zerwał się na nogi i pobiegł w wyznaczone miejsce. Zaśmiałam się, ale zaraz później spochmurniałam. Pokierowałam się do brata, który wciąż siedział w swoim pokoju, jednak teraz nie rozmawiał przez telefon, teraz siedział na swoim łóżku i nad czymś poważnie rozmyślał. Owszem zasmucił mnie stan mojego brata, ale nie miałam ochoty być pobłażliwa w stosunku do niego, okłamał mnie.

     — Dlaczego nie powiedziałeś Tom'owi, że wróciłam do domu? — spytałam. Alex dopiero teraz zauważył, że znajduję się w jego pokoju, wstał. Nie zwracając na niego uwagi usiadłam na jego łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Czarne ściany były prawie całkowicie zasłonięte przez plakaty przeróżnych zespołów rockowych. Jego pokój wyglądał tak jak zawsze, nie zmienił się prawie wcale. Ciemne rolety zasłaniały z trudem przebijające się przez nie słońce. Na jego biurku leżały porozrzucane przedmioty, jednak przez ciemność panującą w pokoju nie byłam w stanie nic zauważyć. Podeszłam do okna i odsłoniłam rolety. Alex usiadł z powrotem na łóżko.

     — Zapomniałem. — Odparł głupio uciekając ode mnie wzrokiem, robił to zawsze gdy kłamał. Nigdy siebie nie oszukiwaliśmy, nie rozumiałam dlaczego to się zmieniło, to ja powinnam przestać mu ufać, a nie na odwrót. Usiadłam obok brata opierając swoją głowę na jego ramieniu.— To dlaczego powiedziałeś mi, że Tom wie, że wróciłam? Dlaczego mnie okłamałeś? — zapytałam cicho obserwując jego reakcję. Brunet spojrzał w dal ciągle uciekając ode mnie wzrokiem. Denerwowało mnie to. Chciałam się dowiedzieć i to bardzo co się z nim dzieje, ale wiedziałam, że nawet siłą nic ze swojego brata nie wyciągnę. Wstałam z zamiarem wyjścia, ale zatrzymał mnie głos Alex'a.

     — Kiedyś Ci to wszystko wytłumaczę, Mack, przysięgam. — Odparł spoglądając na mnie ze smutkiem. Uśmiechnęłam się sarkastycznie wychodząc z pokoju. Byłam zła, zawsze irytowało mnie gdy ktoś przede mną coś ukrywał, a Alex robił to zdecydowanie za często. Najpierw ten psychiatryk, później jego idiotyczne zachowanie. Przestając o tym wszystkim myśleć weszłam do kuchni, Tom przeszukiwał wszystkie szafki coraz bardziej podenerwowany. Byłam tak zła, że nawet nie chciało mi się zapytać go czego szukał. Usiadłam na krześle obok blatu. Tom z szerokim uśmiechem wyciągnął z dolnej szuflady srebrne nożyczki. A więc się wyjaśniło. Uważnie obserwowałam jego ruchy właśnie wyciągał z mikrofalówki popcorn, robił to tak nieostrożnie, że poparzył sobie wszystkie palce. Zaśmiałam się przez co zgromił mnie wzrokiem, śmiałam się jeszcze głośniej gdy z niezadowoleniem fuknął otwierając paczkę spalonego popcornu, udało się uratować tylko mniejszą połowę, którą wsypaliśmy do białej miski.  Serial właśnie się rozkręcał. Usiedliśmy razem na kanapie i zaczęliśmy oglądać, oczywiście nie odbyło się bez komentowania przez Tom'a każdego momentu serialu. Wpychałam sobie coraz większe garście popcornu do ust obserwując przystojnego Alc'a, cieszyłam się, że w prawdziwym życiu aktor nie jest gejem. Oczywiście nie jestem uprzedzona, ale robi mi się dziwnie, gdy każdy przystojny chłopak woli chłopaków. Świetnie się bawiłam w towarzystwie Tom'a, to była dla mnie przyjemna odskocznia od ostatnich zdarzeń.

     — Wiesz, Mackenzie tak sobie myślałem... może byś ze mną poszła na imprezę do Dakoty, wiem, że za nią nie przepadasz, ale myślę, że dobrze Ci zrobi.. um.. towarzystwo ludzi.. innych niż ja czy Twój brat. — Mruknął Tommy, gdy serial się skończył. Nie pewnie zerknęłam na niego, nie miałam ochoty nigdzie iść. Owszem ostatnio jedynymi osobami, które widywałam byli Alex i Tom, no i policjant Travis, ale nie chciałam tego zmieniać. Nie potrzebowałam ludzi do szczęścia, a już na pewno nie Dakoty, nienawidziłam jej z całego serca, największy szkolny plastik, który zawsze musi być w centrum uwagi. Tom wstał zaczynając się zbierać. — Oprócz Dakoty będą tam też nasi przyjaciele, Eddie i Rebeca.. oni stęsknili się za tobą. — Dodał widząc mój wyraz twarzy. Och, wiedział jak mnie podejść! Rebeca to była dziewczyna Alex'a, zerwali ze sobą już dwa lata temu, to był bardzo burzliwy związek, więc chciałam ją wesprzeć, zaprzyjaźniłyśmy się. Eddie to największy śmieszek jakiego kiedykolwiek spotkałam, zawsze potrafi mnie rozbawić. Jest od nas starszy, ale zachowuje się jak dwunastolatek.

     — W porządku, ale kiedy ta impreza się odbędzie? — spytałam pamiętając, że jutro mam porozmawiać z drugim policjantem. Swoją drogą ciekawa byłam kiedy policjant się zjawi. Miałam nadzieję, że nie w nocy, bo zwykle imprezy dzieją się o późnych porach.

     — Jutro, o dwudziestej pierwszej, przyjadę po ciebie moją nową furą. — Poruszył śmiesznie brwiami. — Znajomy mojego ojca opylił mi za połowę ceny. Mój wóz jest zajebisty! Jak jutro go zobaczysz do padniesz, gwarantuję Ci to! — wydarł się radośnie i ściskając mnie opuścił mój dom w podskokach. Świetnie, przynajmniej jemu się coś udaje. Zamknęłam za nim drzwi i rzuciłam się na kanapę. Wieczorem Alex jak zwykle wyszedł bez słowa, chyba się na mnie obraził, miałam to teraz gdzieś. Obiecałam sobie, że następnym razem będę go śledziła, muszę się dowiedzieć co on ukrywa.

***

Od rana byłam na nogach, straciłam poczucie czasu sprzątając kuchnię i ścierając kurze w salonie, bo oczywiście jaśniepan Alex tego nie zrobił. Złapałam mopa i zaczęłam wycierać drewnianą podłogę. Skończyłam szybciej niż przypuszczałam. Mój telefon rozbrzmiał, kto do mnie dzwoni o tak wczesnej porze? Tom zwykle śpi do południa, szczególnie w wakacje, a Alex jest w domu. Podeszłam do stolika i złapałam swój telefon. Numer zastrzeżony.

     — Tak? — spytałam lekko zestresowana, a jak to jakiś psychol? Odrzuciłam tą myśl. Słyszałam głośne krzyki i wycie. Przestraszyłam się.

     —  Dla własnego dobra nie współpracuj z policją. — Odezwał się głos zmodyfikowany do takiego stopnia, że prawie nie byłam wstanie zrozumieć o co chodzi. Odchrząknęłam. Boże, czy to są jakieś żarty? Nic z tego nie rozumiem. Marszczę brwi i staram się jakoś uspokoić.

     — Nie rozumiem, kim jesteś? — pytam wystraszona. Po drugiej stronie słuchawki słyszę kolejne krzyki i płacz, następnie spadające przedmioty. Czuję się coraz gorzej nie wiedząc o co chodzi. Zagubiona i przestraszona staram się panować nad drżeniem mojego głosu.

     — Po prostu rób co mówię. — Ktoś syczy, a następnie się rozłącza. Przez chwilę myślę, że ktoś sobie po prostu żartuje, ale skąd miałby niby wiedzieć o tym, że będę rozmawiała z policją? Przestraszona siadam na podłodze. Rzucam telefon w kąt. A co jeżeli to ten porywacz? Swoją drogą dlaczego dzwoni do mnie teraz, a wcześniej nic z tym nie robił? Przecież wcześniej również rozmawiałam z policjantem, tylko, że innym. Przełykam głośno ślinę i odwracam się w stronę kroków, to Alex. Wstaję z podłogi starając się, aby brat niczego nie zauważył. Nie chcę go martwić, jakby nie było to nie jest jego sprawa. Alex podnosi mój telefon z podłogi i podaje mi go.

     — Twój telefon lata? — pyta chamsko, a ja przewracam oczami. Debil. Podnoszę się i wychodzę z salonu. Braciszek jak zwykle milusi. Już idę schodami do swojego pokoju, ale zatrzymuje mnie pukanie do drzwi, podchodzę do nich i otwieram je. W drzwiach stoi brunet z brązowymi oczami, oczywiście to policjant. Zapraszam go gestem ręki do środka.

     —  Może che pan herbaty? — pyta Alex, od razu zauważam, że brat jest zdecydowanie za miły dla policjanta, nie rozumiem dlaczego mu się podlizuje, ale zostawiam to. Brązowo włosy policjant mówi, że wolałby kawę, którą mój brat z szerokim uśmiechem mu robi. Śmieję się pod nosem, bycie miłym nigdy nie było dla niego. Siadam w fioletowym fotelu, jednak nie trwa to długo, ponieważ policjant podaje mi rękę i zmusza mnie do wstania, robię to z niechęcią na początku dziwnie na niego patrząc, policjanci muszą podawać ręce na powitanie?

     — Smith — mruczy gdy puszczam jego dłoń. Pewnie mnie zna, nie zamierzam więc mu się niepotrzebnie przedstawiać. Siadam ponownie w fotelu obserwując uważnie zdezorientowaną twarz bruneta, który rozgląda się z ciekawością po pokoju. Telefon ponownie zabrzmiał, moje ręce zadrżały. Numer zastrzeżony, nie odbierałam mając nadzieję, że koleś po jakimś czasie da sobie spokój, jednak tak się nie stało. Dzwonił i dzwonił nie przerywając nawet na chwilę. Smith spojrzał na mnie i kiwnął na telefon jakby dając mi zgodę na odebranie. — Może pani odebrać. Myślę, że dwie minuty nas nie zbawią — mruknął. Pokiwałam głową i złapałam telefon.

     — H? — spytałam słysząc po drugiej stronie śmiech, ten śmiech, który bardzo dobrze znałam. Zdenerwowana wyszłam z salonu i weszłam do swojego pokoju. Czułam, że powinnam powiedzieć o wszystkim policjantowi. Słyszałam po drugiej stronie kolejne tłuczenie szkła, zrzucane meble, coś w tym domu znowu się działo. Miałam nadzieję, że nic nie jest temu drugiemu, który mnie uwolnił. Dlaczego on tam wrócił? Tyle pytań, a na żadne nie mam odpowiedzi.

     — Dokładnie — przez modulator głosu i jego śmiech prawie nic nie rozumiałam. Usiadłam na swoim łóżku i spojrzałam przed siebie. Tak bardzo się bałam w trakcie tego porwania, te straszne przeżycia nigdy mnie nie opuszczą, nigdy nie dadzą mi spokoju. Z minuty na minutę czułam się coraz gorzej, bałam się co ten psychol może mi zaraz powiedzieć, cholernie się tego bałam. Zebrałam się na odwagę.

     — A po co ty do mnie dzwonisz? Czego ty jeszcze chcesz?! — wydarłam się, ale na tyle cicho, aby brat i policjant Smith mnie nie usłyszeli. Oddychałam coraz głośniej ledwo powstrzymując łzy, tak bardzo się bałam. H śmiał się coraz głośniej żywiąc się moim strachem. Jęknęłam gdy usłyszałam płacz jakiejś dziewczyny po drugiej stronie.

     — Grzeczniej, Mack — warknął specjalnie zdrabniając moje imię. Zacisnęłam swoje dłonie z całej siły w pięści. Już nie kontrolowałam swoich łez, które lały się po moich policzkach. Przez dłuższą chwilę nic nie mówiłam, bałam się, że każde moje słowo może mi zaszkodzić. Znowu słyszałam ten szyderczy śmiech. — nic już nie powiesz? Wcześniej miałaś tak dużo do powiedzenia. No nic, dzwonię, aby Ci powiedzieć, że masz być grzeczna i nie mówić nic Smith'owi. W innym wypadku.. no cóż.. źle się to dla ciebie skończy. — Wysyczał rozłączając się. Pisnęłam. A więc o to mu chodzi? Abym nic nie mówiła. Nie chciałam się podporządkować, ale ostatecznie mógł mnie skrzywdzić, a ja tego bardzo nie chciałam. Jedno pytanie nie dawało mi spokoju, dlaczego dzwoni dopiero teraz? Dlaczego wcześniej, gdy rozmawiał z Travis'em tego nie zrobił? Coś w tym było bardzo dziwnego i podejrzanego. Wstałam wycierając swoje łzy i wychodząc z pokoju, zeszłam do salonu. Alex zawzięcie rozmawiał z rozbawionym policjantem. Kaszlnęłam przerywając ich rozmowę. Usiadłam obok Alex'a, który jakby mnie nie zauważając siedział dalej na swoim miejscu. Po chwili odwrócił się i zdziwiony spojrzał na moją twarz.

     — Płakałaś? — przejrzał mnie. Pokiwałam przecząco głową. Spojrzałam na policjanta, Alex mi nie uwierzył i cały czas wywiercał we mnie dziurę. Irytował mnie, świetnie potrafił odkrywać rolę troskliwego braciszka, ale już mnie na to nie nabierze.

     — To nie Twoja sprawa. Przejdziemy do przesłuchania? — spytałam. Smith wyciągnął komórkę i włączył dyktafon. Miał zupełnie inne podejście niż Travis, który wszystko zapisywał. Policjant pokiwał głową i wypił ostatni łyk swojego napoju.

— A więc zacznijmy od tego.. czy pani cokolwiek pamięta? — zapytał. Pokiwałam głową i zaczęłam otwierać usta, ale zaraz potem je zamknęłam. Nie wiedziałam co powinnam zrobić w tym momencie, z jednej strony H, który zabrania mi mówić prawdę, a z drugiej strony Smith, który chce złapać mordercę. Co powinnam zrobić? Waham się przez chwilę, ale zaraz potem mówię.

     — Pamiętam, że było ich dwóch, jeden z nich był bardzo miły, to on mnie uwolnił, myślę, że też został porwany. Drugi.. drugi był.. — zaczęłam, ale przerwał mi dzwoniący telefon. Smith przerwał nagrywanie, a ja odrzuciłam połączenie. Policjant uważnie mi się przyglądał jakby starając się dowiedzieć dlaczego nie odebrałam. Odłożyłam telefon za siebie drżącą ręką co nie umknęło uwadze Smith'a. — Mamy kontynuować? — spytałam, ale policjant pokiwał przecząco głową zaciekawiony.

     — Kto do pani dzwonił? — spytał. Czyli już się domyślił? Jest lepszy niż przypuszczałam. Mój telefon znowu zaczął dzwonić, a ja znowu odrzuciłam połączenie, wiedziałam, że H zgotuje mi zaraz piekło, bałam się w jaki sposób, ale wiedziałam to. Wyłączyłam telefon i spojrzałam na policjanta. Powiem mu, powinnam to zrobić.

     — Porywacz. Boję się.. on nie pozwolił mi mówić prawdy, j-ja nie mogę. Przepraszam, on mnie zabije. — Zadrżałam wstając z miejsca. Alex zdziwiony złapał mnie za rękę i usadził ponownie na kanapie. Spojrzałam na niego, uciekał wzrokiem, on znowu coś ukrywał! Moje oczy zapełniły się łzami, brat mnie przytulił wciąż nie utrzymując ze mną kontaktu wzrokowego.

     — Spokojnie, załatwię pani ochronę, nic wam się nie stanie. — Wyszeptał Smith głaszcząc ręką moje plecy. Płakałam wciąż wtulona w Alex'a, który tylko coraz mocniej mnie przytulał i podziękował policjantowi, który wstał i wykonał telefon do kogoś. Smith wrócił na swoje miejsce i poklepał mnie po plecach, nie był najlepszy w okazywaniu uczuć, ale byłam mu za to wdzięczna, jakby nie było był jedną z niewielu osób, które zechciały mi pomóc. — Zaraz tutaj będą — wyszeptał. Pokiwałam głową wciąż wtulona w swojego brata, teraz tego bardzo potrzebowałam, wsparcia.

Od autorki:  Cześć, hej, siemanko! Już trzeci rozdział! Cieszę się ogromnie.
Dlaczego ktoś dzwoni do Mackenzie dopiero teraz? Dlaczego nie zrobił tego wcześniej? Tylko ja to wiem, na razie. Wszystko się wyjaśni, ale trzeba czekać. c:

niedziela, 14 sierpnia 2016

Rozdział 2


Obudziłam się wcześnie, tak jak zawsze, gdy byłam bardzo zdenerwowana. Dzisiaj miałam porozmawiać z policjantem Travis'em. Obiecałam to bratu, ale nie miałam ochoty przypominać sobie całej tej sytuacji na nowo. Alex mówił, że to świetny człowiek, który wie jak rozmawiać z osobami, które przeżyły tak wiele jak ja. Jasne. Samo piekło, które przeżyłam dwa lata temu nie było najgorsze, co prawda wspomnienia nie dają mi spać w nocy, ale najgorsze jest to, że mój kochany braciszek zamknął mnie w psychiatryku na jeden pierdolony rok! Byłam w zamkniętym zakładzie faszerowana tuzinem tabletek na wszystko, a on cieszył się czym, wolną chatą? Nasze relacje zdecydowanie się pogorszyły odkąd wróciłam do domu, Alex przegiął. Zeszłam po schodach do kuchni. Musiałam zrobić sobie kawy, mocnej bez cukru z dużą ilością mleka. Usiadłam zaspana przy blacie i zaczęłam wsypywać kawę do białego kubka. Następnie musiałam wstać, aby wlać wody do czajnika, zagotowała się szybko. Wyłączyłam gaz. Wyciągnęłam rękę po swój kubek gdy go złapałam usłyszałam kroki za sobą. Głośne. Dokładnie takie same jakie słyszałam będąc porwaną. Strach mnie obezwładnił z trudnością trzymałam swój kubek w dłoni. Przerażona zaczęłam drżeć — już wyobrażałam sobie twarz mojego oprawcy. Przez strach nie byłam wstanie odwrócić się w stronę osoby stojącej za mną. Moje oczy już zdążyły napełnić się łzami. Nie byłam już wstanie utrzymać kubka w dłoni, upuściłam go, rozbił się z głośnym hukiem na malutkie kawałeczki. Zostawiłam rozbity kubek na podłodze kierując się jak najdalej od oprawcy. Byłam naprawdę wystraszona. Zerwałam się jak najszybciej i zaczęłam uciekać. Miałam jedno wyjście, przejść naokoło domu i wbiec do piwnicy, jeśli zamknę się od środka to będę miała trochę czasu. Gdy zaczęłam biec poczułam mocny uścisk na swoim nadgarstku, było już za późno na ucieczkę. Zaczęłam się szarpać, ale to nic nie dawało. To już koniec do cholery! Zaraz to wszystko zacznie się od nowa. Płacząc odwróciłam się w stronę porywacza. Jęknęłam widząc twarz swojego brata, który wydawał się wystraszony moją reakcją. Wyrwałam swój nadgarstek z jego uścisku i przetarłam swoje mokre od łez policzki. Schyliłam się i podeszłam do potłuczonego kubka zbierając kawałeczki i wrzucając je do stojącego obok kosza. Poczułam dłoń na swoich plecach, zaczęłam szybciej zbierać szkło i gdy skończyłam, jak najszybciej odeszłam od swojego brata. Nagle mu się
zebrało na okazywanie braterskich uczuć szkoda, że ich nie okazywał, gdy go prosiłam, a wręcz błagałam, aby mnie nie wysyłał do psychiatryka, wtedy był twardy jak głaz.
— Mackenzie! Mackenzie ty nie możesz mnie tak unikać! Musimy porozmawiać.. — zaczął Alex zatrzymując mnie swoim głosem. Podeszłam do niego zdenerwowana. On chciał jeszcze rozmawiać? Wszystko było dobrze aż po roku czasu on nagle stwierdził, że ja muszę trafić do psychiatryka, nie no, naprawdę?
— O czym ja mam z tobą rozmawiać? O tym, że zamknąłeś mnie w psychiatryku czy o tym, że zmusiłeś mnie do rozmowy z policjantem? —warknęłam na niego. Brunet zagryzł ze zdenerwowania swój kolczyk w wardze. Byliśmy całkowicie inni i z wyglądu i z charakteru. On był raczej typem wojownika, ja tchórza. Moje blond włosy niczym nie dorównywały jego brązowym. Syndrom młodszej siostry włączał mi się za każdym razem, gdy tylko na niego patrzyłam, zawsze byłam tą gorszą. Nawet rodzice gdy jeszcze żyli woleli Alex'a ode mnie.
— Mack, uspokój się.. to naprawdę nie jest tak jak myślisz. — Zaczął rozglądając się na boki. Znudzona usiadłam na schodach, dosiadł się do mnie. Tuląc mnie bratersko ramieniem. Doceniałam to, choć irytowało mnie takie jego zachowanie. Zawsze wiedział jak mnie podejść, abym mu wybaczyła. Nie zamierzałam tego zrobić i tego nie zrobię, ale teraz byłam nieco spokojniejsza, dzięki niemu. — Ja wiem, że to źle wygląda, ale jak tylko będę mógł to Ci to wyjaśnię, wtedy zrozumiesz — mruknął.
— Przysięgasz? — spytałam spokojniej opierając swoją głowę o jego ramie. Wdychałam z uśmiechem jego perfumy. Alex jęknął i pokiwał głową twierdząco.
— Przysięgam — odparł i kojąco głaskał moje ramiona. Nagle wstał.  —Zrobię Ci kawy. — dodał i pokierował się do kuchni. Uśmiechnęłam się. Poszłam na górę i zmieniłam piżamę na ubrania po domu. Zamiast śniadania bardzo często piliśmy kawę. Gdy już ubrałam się w normalniejsze ubrania, gotowa zeszłam na dół. Alex siedział już przy blacie i pił kawę. Dosiadłam się do niego i zaczęłam pić swoją. Była gorzka, dokładnie taką jaką lubię najbardziej. Uśmiechnęłam się patrząc prosto przed siebie. Siedzieliśmy w ciszy popijając swoje kawy. Martwiło mnie, że tracę dobry kontakt z bratem, zauważyłam, że Alex ostatnio było bardzo cichy i miał wiele tajemnic, późnymi wieczorami wychodził z domu i zostawiał mnie samą. Dziwnie się zachowywał, gdy pytałam gdzie idzie. Coś się z nim działo, ale ja o nic nie pytałam. Za każdym razem, gdy poruszałam ten temat on się denerwował. Nie chciałam, aby znowu był zły na mnie.
— Kiedy ma przyjść ten policjant? — spytałam. Wyraz twarzy Alex'a zmienił się nieco, jakby stał się bardziej zdenerwowany. Rozejrzał się dookoła zestresowany. Mimo, że wydało mi się bardzo dziwne jego zachowanie postanowiłam to przemilczeć.
— Zaraz powinien być. Miał być wcześnie. — Odparł brunet i już po chwili do naszych drzwi ktoś zapukał. Alex prędko podszedł i otworzył drzwi policjantowi, który rozejrzał się uważnie po pomieszczeniu, następnie wszedł do środka zdejmując czapkę. Włosy miał w kolorze ciemnego blondu, za to oczy miał jasne. Zsiadłam ze swojego miejsca i usiadłam na kanapie. Zauważyłam, że Alex przywitał się z policjantem jak z starym dobrym przyjacielem, nie wiedziałam, że się znają będę musiała spytać o to brata. Alex nigdy nie znał żadnego policjanta.
— Dzień dobry! Nazywam się Ben Travis. — Uśmiechnął się do mnie policjant i wyciągnął w moją stronę rękę. Wstałam i uścisnęłam jego zimną dłoń. Zauważyłam, że na wewnętrznej części jego prawego nadgarstka widnieje malutki tatuaż, czarna gwiazdka. Widać było, że Travis próbował zakryć tatuaż pudrem, dziwne. Raczej gdy robi się tatuaż to się go nie wstydzi, prawda? Nieważne, może przeszkadzał mu w pracy, mimo wszystko on jest jednak policjantem. Wyglądał na około dwadzieścia parę lat, wydawał mi się bardzo tajemniczy.
— Cześć. Jestem Mackenzie Wilson. — Odparłam siadając z powrotem na swoje miejsce na kanapie. Byłam smutna. Naprawdę nie miałam ochoty przypominać sobie tych wszystkich przerażających zdarzeń. Nie chciałam na nowo odświeżać wspomnień z porwania. Musiałam to jednak zrobić, ponieważ Alex powiedział, że, cytuję: jeśli im pomożesz, to oni zamkną tego skurwiela, który Ci to wszystko zrobił. Przekonał mnie. Obiecałam mu to, a ja zawsze dotrzymuję słowa. Travis usiadł obok mnie.
— Jak się pewnie domyślasz przyszedłem tutaj, aby zadać Ci parę pytań. — Zaczął formalnym tonem, wręcz natarczywie wbijając we mnie swoje spojrzenie. Przełknęłam ślinę naciągając koszulkę, którą miałam na sobie, bardziej na swoje uda. Z nerwów zagryzłam swoją wargę.
— Niech pan pyta o co pan chce, ale dlaczego pan przychodzi do mnie w sprawie tego porwania dopiero teraz? To zdarzyło się dwa lata temu... nie wiem czy pan o tym wie, ale ta sprawa już została rozwiązana. Mój brat wszystko wcześniej załatwił, rozmawiał z policją. — Mruknęłam chamsko. Nie byłam zadowolona z wizyty mężczyzny i nie miałam ochoty tego ukrywać. Odwróciłam się, Alex dopijał swoją kawę w kuchni przy blacie, uśmiech wparował na moją twarz, przynajmniej nie jestem sama.
— Może przejdziemy na ty? — zaczął rozglądając się. Kiwnęłam głową twierdząco chociaż nie podobał mi się ten pomysł, wolałam zachować dystans. — A więc, Mackenzie wiem o tym doskonale, Twój brat wiele mi o tej sprawie opowiadał, o tobie i o tym porwaniu. Pewien morderca wrócił do Londynu, wydaje mi się, że to ten sam, który porwał ciebie, działał w ten sam sposób. Wiedziałem więc, że muszę zacząć od ciebie jeżeli chcę dowiedzieć się kim jest porywacz i morderca. — Dodał po chwili. Zamrugałam nie dowierzając. Alex przyjacielem policjanta? Przecież to naprawdę nie mogło być prawdą. Mój brat uwielbia niebezpieczeństwo, uwielbia imprezować, upijać się i wszystkie te rzeczy. Najgorsze jest to, że on prawie codziennie robi coś nielegalnego. Ten cały Travis chyba nie ma pojęcia kim tak naprawdę jest Alex.
— A skąd ty znasz mojego brata? — spytałam zainteresowana. Słyszałam kasłanie Alex'a, odwróciłam się. Mój brat zszokowany patrzył na mnie i na Ben'a. Travis starał się za wszelką cenę to ukryć, ale widziałam szok i zdenerwowanie malujące się na jego twarzy, to mnie zaskoczyło. Policjant uciekał ode mnie wzrokiem, już wiedziałam, że chłopak ściemnia, czułam to.
— To nieistotne, Mack. Nie mówiłem Ci, Tom chce przyjść Cię odwiedzić. Niech to przesłuchanie jak najszybciej się skończy, Ben. — Mruknął wymijająco Alex wychodząc z kuchni i idąc schodami na górę. Zostałam teraz sama z Travis'em. Swoją drogą dziwne, że Tom zadzwonił do Alex'a, a nie do mnie. Tom to mój najlepszy przyjaciel, znam go odkąd pamiętam. Niezła z niego królowa dramatu, ale i tak go kocham.
— No dobrze, Alex ma rację, lepiej już zacznijmy. — Odparł, a ja skinęłam. Zdenerwowałam się trochę, ponieważ nie wiedziałam jakie pytania może mi zadać Travis. Znowu te wszystkie zdarzenia stanęły mi przed oczami. Zamrugałam zaciskając dłonie mocniej na swojej koszulce. Uspokój się, Mackenzie. ­ Powtarzałam sobie w głowie. Przez ostatni miesiąc przygotowywałam się do tej rozmowy, muszę dać radę.
— Zacznijmy od podstawowego pytania. Jak wyglądał? — zadał pytanie uważnie obserwują każdy mój ruch, było to dość irytujące, ale każdy policjant taki jest więc nie było to dla mnie dziwne. Spojrzałam przed siebie. Dziwne pytanie, niby podstawowe, ale skoro Alex tak świetnie temu facetowi wszystko wyjaśnił to powinien wiedzieć, że nic nie widziałam przez szmatę,
— Miałam oczy zasłonięte szmatą — syknęłam. Zauważyłam, że moje słowa już po chwili znalazły się w notatniku Travis'a, który teraz lekko się do mnie uśmiechał. Traktował mnie jak jakąś biedną dziewczynkę, w sumie każdy mnie teraz tak traktował.
— Wiem, wiem, ale jest to podstawowe pytanie, musiałem o to zapytać. Wiem również, że był tam drugi mężczyzna, może wiesz coś na jego temat?
— zadał kolejne pytanie. Przez chwilę się zastanowiłam. Całe to porwanie skończyło się tylko i wyłącznie dzięki drugiemu z nich, to on mnie uratował! Chyba nigdy w życiu nie będę mogła mu się odwdzięczyć. Często myślałam o losach tego chłopaka, czy on w ogóle żyje? Ten wariat, który nas porwał mógł go zabić. Martwiłam się tym, w końcu dzięki niemu jeszcze żyję!
— Tak, faktycznie był ze mną jeszcze inny chłopak. Ja nie jestem pewna, ale on chyba również został porwany. Przypomniałam sobie coś, ten chłopak, który był ze mną w tym domu on zwracał się do tego porywacza.. nie jestem pewna, ale chyba mówił na niego "H" — wyszeptałam. Wyraz twarzy policjanta zmienił się, wyglądał teraz tak jakby zaczął łączyć fakty. Czyli wreszcie powiedziałam coś interesującego, świetnie! Może zaraz ta pogadanka się skończy? Byłoby świetnie, z Tom'em czas minie mi na pewno przyjemniej.
— Powiedz mi jeszcze jedno, czy oni byli stąd, byli z Angli? — zapytał spokojnie policjant zerkając ukradkiem na zegarek wiszący na bordowej ścianie w salonie, Alex sam go wieszał, może dlatego wisiał tak krzywo? Wtedy właśnie przypomniałam sobie ich łamany angielski. Mówili dobrze, ale z innym akcentem.
— To zdecydowanie nie był brytyjski akcent. Nigdy nie znałam się na akcentach, nie wiele również pamiętam z tego porwania — mruknęłam. Policjant zapisał ponownie coś w swoim notatniku i zaciekawiony wstał. Czyli to już koniec?
— Nawet nie wiesz jak mi pomogłaś, na razie to już koniec, ale jutro porozmawia z tobą inny policjant. — Mruknął brunet i zaczął się kierować do wyjścia. Niezadowolona odprowadziłam go wzrokiem. Otworzył drzwi zakładając swoją czapkę na głowę i wyszedł z domu. Czyli to nie był już koniec? Alex zszedł po schodach i spojrzał na mnie.
— Co ty taka markotna? Przecież to już koniec. — Uśmiechnął się robiąc głupią minę, zaśmiałam się, ale chwilę później znowu posmutniałam. Alex usiadł obok mnie.
— No właśnie to nie jest koniec, jutro ma pogadać ze mną jakiś inny policjant. — Mruknęłam zakładając nogę na nogę. Alex zmarszczył brwi. — Jak to inny policjant? — zdziwił się. Pokiwałam głową twierdząco. Brat zagryzł wargę totalnie zbity z tropu. Alex wstał zeskakując z nogi na nogę. — No, normalnie, a co w tym dziwnego? — spytałam. Alex nie odpowiedział na moje pytanie tylko wyciągnął z tylnej kieszeni swój telefon i wyszedł.Znowu te jego tajemnice. Nie chciało mi się iść za nim, jeżeli będzie gotowy to mi wszystko wytłumaczy. — Miałam taką nadzieję.


Od autorki: Cześć, hej! Chyba  najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam. Mam nadzieję, że coś zrozumieliście i że wam się spodobał rozdział. Na razie dodaję często, ale za niedługo to się niestety zmieni. Ciekawe co ukrywa Alex. :)

Rozdział 1

Dwa lata temu

Dziewczyna słyszała uderzające o parapet krople deszczu, cały czas drżała ze strachu i z zimna. Bała się o to, co może stać się dzisiaj. Słyszała głośne krzyki dochodzące z góry. Sama była zamknięta w jakimś pomieszczeniu, nie widziała kompletnie nic, była zdana jedynie na swój słuch. Oczy miała obwiązane jakąś ciemną chustką, przez którą nie widziała kompletnie nic. Zadrżała słysząc głośny jęk któregoś z chłopaków, dalej słyszała już tylko spadające przedmioty, które uderzały głośno o podłogę. Trzaski i huki były na porządku dziennym tego cholernego budynku, w którym była zamknięta. Porywacz był niestabilny emocjonalnie, Mackenzie to wiedziała. Sama miała jedynie osiemnaście lat i mimo, że nie wiele wiedziała o życiu to znała się na ludziach. Bardzo bała się o swoje życie, miała jeszcze tyle długich lat przed sobą, a była tutaj, zamknięta. Usłyszała kroki więc zaczęła się prędko cofać do ściany, o którą uderzyła za mocno, przez co syknęła rozmasowując z trudem obolałe plecy. Ręce miała związane. Któryś z dwóch chłopaków wszedł do środka, podszedł do niej i szarpnął za ramię, Mackenzie już wiedziała, że to był ten zły, ten, który ja porwał. Chłopak rzucił ją na schody sam zabierając się za zamykanie drzwi. Mackenzie wstała i zaczęła uciekać po schodach, ale to nic nie dało, ponieważ chłopak pociągnął ją z powrotem w swoją stronę i ciągnął ją przez całe schody. Dziewczyna jęknęła, gdy chłopak pociągnął ją za mocno i uderzyła kolanem w schody. Jej oczy zapełniły się łzami, ponieważ uderzała starymi ranami o podłogę. Mężczyzna zdecydowanie nie traktował jej godnie, ale to było normalne, przez ten czas przyzwyczaiła się do bólu, który był o wiele słabszy niż ból psychiczny.
— Nie jęcz — warknął i rzucił ją na podłogę z ogromną siłą. mackenzie syknęła kuląc się przestraszona. Czuła, że ten dzień może zwiastować tylko jedno, koniec, jej koniec. Oczy zaszły jej łzami, wszystko ją bolało. Czuła, że oprócz jej, jest tutaj również drugi z mężczyzn.
— Odpierdol się, H! — warknął do niego drugi z nich, śmiejąc się głośno. "H"? Zdziwiła się dziewczyna. Już wcześniej słyszała tą literę, ale co niby oznacza "H"? Może to od jego imienia? mackenzie lubiła drugiego chłopaka, był dla niej bardzo miły, dziewczyna dowiedziała się od niego, że on również został porwany, nie była wstanie jednak nic więcej na jego temat powiedzieć, no może tylko to, że miał bardzo duże poczucie humoru.
— Zamknij się i daj sobie spokój. — Warknął do niego H, szarpiąc dziewczyną i sadzając ją na krześle. Dziewczyna złapała się pleców krzesła i skierowała swoją głowę przed siebie, tak bardzo chciała cokolwiek dostrzec, ale niestety nie udało jej się. Nic nie widziała. — Nie chcę jej zabić, ona i tak mnie nie wyda, przecież nic nie widzi! — wydarł się H i uderzył drugiego, dziewczyna sama poczuła ból. Gdyby tylko była odważniejsza i gdyby nie miała związanych rąk to pewnie pomogłaby chłopakowi, który teraz zwijał się z bólu, dziewczyna tego nie widziała, ale to słyszała i to bardzo dobrze, każde jęknięcie chłopaka. Deszcz cały czas padał, to tylko powiększało strach dziewczyny.
— To powiedz dlaczego ją porwałeś! Powiedz jej to! — darł się jęczący z bólu chłopak. mackenzie ożywiła się. A więc jednak był powód? H warknął i uderzył w coś z całej siły. To było naprawdę męczące dla dziewczyny, nie widzieć kompletnie nic. Jedyne co słyszała później to głośne trzaśnięcie drzwiami. H wyszedł?
— Czy on wyszedł? — spytała cicho dziewczyna. Chłopak podszedł do niej, Mackenzie nie wiedziała jak się zachować, czy ma teraz uciekać? Nie miała pojęcia jak powinna się teraz zachować. Chłopak uklęknął przed krzesłem i ujął jej twarz w swoje dłonie. Dziewczyna o dziwo nie wyrywała się. Chłopak sprawiał wrażenie osoby godnej zaufania, ufała mu przez cały ten czas od momentu, gdy została porwana. Chłopak przeciął sznur na jej nadgarstkach i ją uwolnił. Mackenzie szczęśliwa od razu chciała sięgnąć do chustki na swojej twarzy, ale chłopak zatrzymał ją ręką i złapał jej nadgarstki w swoje dłonie, nie był to mocny uścisk. Dziewczyna jednak wiedziała, że wystarczy jeden ruch i chłopak zacieśni swój uścisk.
— Współpracuj, Mackenzie. — wyszeptał chłopak. On naprawdę miał dziwny akcent, ale dziewczyna nie miała pojęcia jaki, nigdy się na tym nie znała. Chłopak podciągnął ją do góry przez co wstała. Chłopak pociągnął ją za sobą. Czuła się dziwnie, jak w jakiejś pieprzonej ciuciubabce! Przez ostatnie dni, tygodnie nie widziała kompletnie nic, sama nie wiedziała ile czasu spędziła w tym domu. Była bardzo ciekawa co tutaj robi i dlaczego została porwana. Nagle chłopak ją puścił.
— Co się dzieje? — spytał po chwili gdy chłopak otworzył drzwi i wyprowadził ją na zewnątrz. Wyprowadził dziewczynę z okolicy domu.
— Wyprowadzam Cię stąd, Mackenzie, już zaraz będziesz wolna. — Odparł spokojnie i popchnął ją do przodu, a następnie puścił dziewczynę zostawiając ją samą na jakimś rozdrożu. Gdy chłopak odszedł dziewczyna prędko sięgnęła do chustki, ale było już za późno, została sama. Widziała jedynie plecy chłopaka, który odchodził od niej. Powstrzymała się od pobiegnięcia za nim, chciała już zakończyć ten rozdział, zostawić go i przejść do kolejnego. Była niewyobrażalnie mocno wdzięczna chłopakowi,  uratował jej życie. Uśmiech wpełzł na jej twarz, była wolna. Przez chwilę poczuła strach, było ciemno, nic nie widziała, ale już po chwili dostrzegła swoją okolicę, to był jej dom. Chłopak zadbał o to, aby prędko trafiła do siebie. Mackenzie wiedziała, że prędko nie pozbędzie się strachu i koszmarów, które na pewno będą ją nawiedzać każdej nocy, ale teraz to się nie liczyło. Liczyło się jedynie to, że była na zewnątrz, że widziała wszystko, że czuła się szczęśliwa. Pobiegła szybko w stronę swojego domu, w którym mieszkała z bratem, na pewno za mną tęsknił! — pomyślała. Dopiero teraz zauważyła, że deszcz przestał padać, niebo przestało płakać. Gdy tylko ominęła dom państwa Murray'ów wiedziała, że zaraz trafi do swojego domu. Zapukała w drzwi i czekała, aż otworzy je jej brat, tak też się stało.
To już koniec, jestem wolna. — Powiedziała sobie, gdy zobaczyła bladego jak ściana brata. Mackenzie spojrzała na niego i prędko rzuciła mu się w ramiona płacząc.
— Mackenzie, ja już straciłem nadzieję, że wrócisz. — Zaczął płaczliwie Alex przytulając swoją siostrę mocniej. Mackenzie jeszcze nigdy nie widziała swojego brata płaczącego, to łamało jej serce, ale nie to było teraz ważne. Ważne było to, że są razem, wreszcie. Alex zamknął drzwi za siostrą i wprowadził ją do środka ponownie zamykając w szczelnym uścisku.
— Alex, tęskniłam za tobą tak bardzo. — wyszeptała Mackenzie. Odkąd rodzice zginęli dziewczyna miała tylko swojego starszego brata, któremu ufała bezgranicznie. Gdy wreszcie oderwali się od siebie, Alex poszedł zrobić jej gorące kakao, które bardzo często pili jako małe dzieci. Mackenzie  płacząc ze szczęścia spojrzała na swojego brata, który ocierając łzy otworzył mleko i wlał go do małego garnka.
— Pójdę się wykąpać — mruknęła, a jej brat uśmiechając się szeroko pokiwał głową. Dziewczyna poszła na górę i rozebrała się wchodząc pod prysznic. Do końca wieczoru uśmiech nie schodził Mackenzie z twarzy. W nocy mimo, że koszmary ją dręczyły i tak była uśmiechnięta. Jutro Alex miał zawiadomić policję o jej powrocie, obiecał, że to on z nimi porozmawia, a nie ona. Był kochany.
Od autorki: Rozdział nie jest za długi, ale mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza, ponieważ jest to tylko taki pierwszy rozdział, zapoznawczy. Mam nadzieję, że się wam wyjaśniła cała sytuacja. Nie lubię pisać pierwszych rozdziałów, a więc spokojnie, poziom będzie coraz lepszy, z każdym rozdziałem w górę. Pozdrawiam was.