Wciąż siedziałam wtulona w swojego brata, który kojąco głaskał moje ramiona. Okazywał mi w ten sposób swoje wsparcie. Nie miałam pojęcia jak on to robi, raz jest chamski i tajemniczy, a zaraz potem kochający i troskliwy. Nie dziwiłam się nigdy Rebece, że z nim zerwała, też bym nie wytrzymała z bipolarnym dupkiem, bo taki właśnie był mój brat. Zacisnęłam dłonie mocno na białej koszulce Alex'a. Było mi teraz cholernie trudno, myślałam, że nawet dziesięciu ochroniarzy nie da rady powstrzymać H od zrobienia mi krzywdy, którą i tak na pewno mi zrobi. Policjant Smith cały czas siedział na kanapie obok nas, ale wstał gdy ktoś zapukał do naszych drzwi. Zaciekawiona oderwałam się od brata, który mocno złapał mnie za rękę. Od razu ją ścisnęłam. W drzwiach stał Tom, pobiegłam do niego szybko i z całej siły się do niego przytuliłam, całując w policzek. Nie wiedziałam dlaczego przyszedł tak wcześnie, zazwyczaj przychodził dużo później, no nic, może zechciał mi pomóc się ubrać?
— Mack, czemu w Twoim domu kręci się policjant? — zapytał Tom, unosząc brwi do góry gdy już się od siebie oderwaliśmy. Machnęłam ręką wymijająco i złapałam go za rękę prowadząc na kanapę. Alex przywitał się z Tommy'm przybijając mu piątkę, dziwne nigdy za sobą nie przepadali, przynajmniej od czasu zerwania z Rebecą ich stosunki się pogorszył. Zaśmiałam się przez smutek. Blondyn zarzucił mi rękę na ramie. Zaraz potem do środka weszli dwaj naprawdę duzi policjanci, ledwo zmieścili się w drzwiach, byli w średnim wieku. Jeden z nich podał mi rękę i przywitał się ze mną, co zaraz zrobił także ten drugi.
— Jestem Henry, a to Patrick, będziemy Twoimi ochroniarzami przez cały dzisiejszy i jutrzejszy dzień. Nic Ci się nie stanie puki będziemy przed Twoim domem. — Uśmiechnął się Henry, co odwzajemniłam. Tom patrzył na to wszystko z szeroko otwartymi oczami. Wstałam. Henry był wysoki i umięśniony, włosy miał kasztanowe, a oczy niebieskie. Patrick był opalonym na czerwono, brunetem przy kości.
— Nazywam się Mackenzie. — Oznajmiłam i usiadłam z powrotem na swoje miejsce. Smith dopił do końca swoją kawę, która teraz na pewno była zimna i niesmaczna. Kątem oka obserwowałam wyraz twarzy policjanta, uśmiechnęłam się widząc zniesmaczony wyraz twarzy. Odwróciłam wzrok i napotkałam szeroko otwarte oczy Tom'a.
— Ten psychol, który mnie porwał wydzwaniał do mnie i mi groził. Policjant Smith zasugerował, że przyda mi się ochrona. Przykro mi, ale chyba nici z tej imprezy dzisiaj. — Mruknęłam cicho, a on machnął ręką i pocałował mnie w policzek, na co się uśmiechnęłam.
— Nie ważne, Mack, jeśli ty nie idziesz to ja też rezygnuję. Zadzwonię do Rebeci i jej to wytłumaczę, najwyżej jutro się spotkamy w kawiarni za rogiem. Zostaję z tobą, nie ma możliwości, abyś była tutaj teraz sama. — Odparł i wstał wyciągając telefon z tylnej kieszeni. Smith podał rękę mojemu brat i się z nim pożegnał, tak samo uczynił ze mną.
— Za niedługo ponownie porozmawia z panią Travis. Porywacz dzwonił do pani z numeru zastrzeżonego więc niestety nie mamy możliwości namierzenia go. Do widzenia. — Odparł i wyszedł. Zostaliśmy sami. Alex rozmawiał z Henry'm i Patrick'iem, czasami wcisnęłam się w ich rozmowę. Byli naprawdę mili i zabawni. Rozbawiali nawet mojego brata, który zazwyczaj śmiał się jedynie ze swoich żartów. Tom wrócił do nas i rozsiadł się obok mnie. Gdy zauważyłam, że mój brat jest zajęty i na pewno nie usłyszy mojej rozmowy z Tom'em zaczęłam do niego mówić:
— Tom, muszę Ci coś powiedzieć, to jest bardzo ważne. — Zaczęłam rozglądając się po pokoju, jednak nikt nas nie podsłuchiwał. Czułam, że muszę to zrobić, od dłuższego czasu się nad tym zastanawiałam, a Tom na pewno pomoże mi podąć dobrą decyzję. Przyjaciel spojrzał na mnie dziwnie.
— Mack, jesteś tak tajemnicza, że przerażasz mnie. — Wyszeptał Tom robiąc duże, przestraszone oczy, a następnie się zaśmiał. Przełknęłam głośno ślinę. Może wariowałam, może coś złego się ze mną działo, ale ja bardzo chciałam się dowiedzieć co mój brat przede mną ukrywa
— Tom nie żartuj sobie! Alex coś ukrywa, a ja muszę się dowiedzieć co. Muszę go śledzić, czuję, że to jedyne wyjście. — Powiedziałam pewna, że Tom zaakceptuje moje słowa i będzie chciał mi pomóc, tymczasem on zachował się całkowicie inaczej. Zmarszczył brwi dziwnie na mnie spoglądając. Zawsze lubił takie akcje, sam często śledził swojego starszego brata, więc byłam zdziwiona widząc niezadowolenie na jego twarzy.
— Mack, oszalałaś? To jest szalone, Twój brat na pewno nic nie ukrywa, prędzej czy później na pewno powie Ci prawdę. — Mówił Tom starając się zapanować nad drżeniem swojego głosu, coś ukrywał. Albo jestem szalona, bo wydaje mi się, że wszyscy coś kręcą, albo wszyscy na prawdę coś kręcą. Tom miał taką minę, że byłam pewna, że go na to nie namówię, postanowiłam więc, że nie powiem mu, że zdecydowałam się na to, że będę śledziła brata.
— Wiesz, może masz rację. To naprawdę szalony pomysł! — zaśmiałam się głupkowato, widziałam ulgę na twarzy Tom'a, cholera on naprawdę coś ukrywa. Uśmiechnął się do mnie, odwzajemniłam to. Henry i Patrick wstali ze swoich miejsc i pokierowali się do wyjścia.
— Już idziecie? — zdziwiłam się, pokiwali głowami z szerokimi uśmiechami, serio ich polubiłam przez te paręnaście minut. Byli bardzo weseli, dzięki nim poprawił mi się humor. Spojrzałam na swój telefon, zaraz będę musiała go ponownie włączyć. Wstałam z miejsca i poszłam zrobić wszystkim ciepłej herbaty, gdy przygotowałam trzy kubki weszłam do salonu. Alex i Tom rozmawiali niezbyt przyjaźnie, mój przyjaciel chyba nie wybaczył jeszcze zerwania z Rebecą mojemu bratu. Spojrzałam za okno, trochę się ściemniło, wróciłam do kuchni. Od rana nie miałam nic w ustach, jak na zawołanie mój brzuch się odezwał, otworzyłam paczkę ciasteczek, poczęstowałam się paroma, a resztę zaniosłam do salonu. Woda ugotowała się, wlałam jej do kubków i zaniosłam je do salonu.
— Włączałaś już telefon? — spytał Alex, pokiwałam przecząco głową i zabrałam telefon z jego rąk, włączyłam go. Usiadłam obok Tom'a i spojrzałam na wyświetlacz, dwadzieścia jeden nieodebranych połączeń. Co za psychol! Właśnie dostałam nową wiadomość, otworzyłam ją.
Posłuchaj, dziwko, jeżeli jeszcze raz wyłączysz telefon, gdy do ciebie dzwonię, to cię zniszczę. Wkurwiłaś mnie więc zaraz się trochę zabawimy. H.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam przed siebie, byłam przerażona i to cholernie. Drżały mi dłonie gdy pokazałam Alex'owi wiadomość, spojrzał na Tom'a znacząco i przełknął głośno ślinę, mój brat nigdy nie tracił spokoju w takich sytuacjach, zawsze był pewny siebie i wiedział jak się zachować, pokazałam Tom'owi wiadomość, który automatycznie zbladł.
— O boże, Mack, on Cię zabije! — wysapał przerażony blondyn wstając z miejsca i przechodząc się po pokoju, wyglądało to bardzo teatralnie i idiotycznie, ale taki właśnie był Tom, jak mówiłam, królowa dramatu. Jego strach udzielił się i mnie. Wzięłam parę ciastek i wciskałam ich coraz więcej do ust, byłam przerażona, próbowałam strach uciszyć jedzeniem, dobrze mi szło. Alex wstał zirytowany dziecinnym zachowaniem Tom'a, który chciał coś jeszcze powiedzieć.
— Zamknij się, Reed! — wydarł się mój brat, co z powodowało jeszcze większy strach mojego przyjaciela. Jęknęłam słysząc, że przyszła nowa wiadomość, przeczytałam ją.
Oderwij się od tych ciastek i patrz! H.
On mnie obserwował przez cały ten czas! A ja niczego nie podejrzewałam, ale ja byłam głupia! Nie wiedziałam gdzie mam patrzyć, zostawiłam ciastka i wstałam wciskając swój telefon do kieszeni. Nie musiałam długo się rozglądać mój wzrok padł na okno od razu gdy usłyszałam strzały. To działo się tak szybko, Patrick padł na ziemię, a zaraz potem Henry. Nie miałam pojęcia co powinnam zrobić, czym oni zawinili? Przyszli tutaj tylko po to, aby mnie chronić. Nie zrobili nic złego, a mimo to leżą teraz we własnej krwi na zimnej brudnej trawie. Krzyknęłam zwracając tym uwagę Alex'a, który widząc sytuację za oknem automatycznie złapał za telefon. Zaczęłam biec w stronę drzwi, chciałam jak najprędzej znaleźć się obok ochroniarzy, zatrzymał mnie Tom mocno łapiąc mnie w swoje ramiona.
— Mogą ciebie również postrzelić, Mack, spokojnie. Nie możesz tam teraz iść. — Mówił ściskając mnie przyjaciel, przez chwilę mu się wyrywałam, ale zaraz potem przestałam. Czułam się winna ich śmierci. Załkałam upadając na swoje kolana z wielką siłą, ból mi teraz nie przeszkadzał, Tom kojąco głaskał moje plecy, drżałam. Nie znałam ich długo, ale ich polubiłam. Może dzieci na nich czekali? Może mieli swoje żony? A teraz umierali. Ledwo słyszałam Alex'a, który dzwonił po karetkę, dudniło mi w uszach. Mój telefon zasygnalizował wiadomość.
To Twoja, kurwa, wina! Mogłaś mnie nie wkurwiać. A teraz, spokojnie, śmierć to naturalna kolej rzeczy. Jeśli powiesz policji o tych wiadomościach to za niedługo Twój brat będzie leżał na ich miejscu. No to widzimy się, Mack! H.
To co przeczytałam spotęgowało moje poczucie winy. Wiedziałam, że nie powiem policji o tych wiadomościach, nie chcę, aby Alex'owi coś się stało. Rzuciłam telefonem o ścianę, co dziwne nie rozbił się, był naprawdę wytrzymały. Światła rozświetliły ciemność, samochody podjechały pod mój dom, pogotowie, zaraz potem policja. Byłam wypruta z emocji. Siedziałam wtulona w Tom'a, który kołysał mną na boki. Czułam się cholernie słabo tego dnia. Alex podszedł do nas i uklęknął obok mnie, poklepał moje plecy i przyglądał mi się z troską, nie chciałam jego troski! Spojrzałam na ziemię i przyglądałam jej się przez dłuższy czas. Drżałam cały czas. Bałam się, że coś może się jeszcze stać, coś gorszego, że ten psychol zaatakuje Alex'a albo Tom'a, martwiłam się. Ktoś po raz kolejny dzisiaj zapukał do naszych drzwi, mój brat wstał i otworzył je. Do środka wszedł Travis z jakimś innym policjantem. Alex omówił całą sytuację bardzo szybko, Ben pokiwał tylko głową i wyszedł uśmiechając się do mnie w dziwny sposób. To nie było normalne, że cała rozmowa przebiegła tak szybko, przecież przed chwilą doszło tu do strzałów! Sytuacja tak szybko się wyjaśniła?
***
Siedziałam w salonie na kanapie wpatrywałam się tępo w telewizor. Spokojnie oglądałam poczynania Edward'a Cullen'a, który teraz udawał, że wgryza się w szyję przerażonej Belli, film się właśnie kończył. Tommy wyszedł jakąś godzinę od wyjścia policjantów. Usłyszałam za sobą kroki Alex'a, który gdzieś wychodził, to była moja szansa. Wiedziałam, że źle robię chcąc śledzić własnego brata, ale nie miałam wyjścia, musiałam się czegoś dowiedzieć. Przeczesałam włosy ręką i odwróciłam się w stronę bruneta.
— Muszę iść! — wykrzyczał Alex ubierając kurtkę. Pokiwałam głową ze śmiechem, nie chcąc, aby cokolwiek podejrzewał. Brat pocałował mnie lekko w policzek i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. W wielkim pośpiechu założyłam swoje czarne trampki, było już ciemno i zimno, mimo to oszczędziłam sobie zakładania kurtki. Z blatu ściągnęłam kluczyki i wychodząc zamknęłam za sobą drzwi. Alex właśnie szedł cały czas rozglądając się na boki, szedł zgarbiony i lekko wystraszony, rzadko widywałam go w takim stanie. Aż zadrżałam z powodu zimna, które z wielką siłą uderzyło w moje odkryte ciało. Szłam równo za bratem, który szedł cały czas się rozglądając, więc trudno było zostać niezauważoną. Odwrócił się po raz kolejny i prędko schowałam się w ciemną alejkę, właśnie przypomniałam sobie, że zostawiłam telefon w domu. Powinnam się po niego wrócić, co jeżeli mi się coś stanie? Jednak z drugiej strony, gdybym się wróciła, całe moje śledztwo straciłoby sens. Spojrzałam w stronę Alex'a, który teraz był już daleko ode mnie, pobiegłam za nim potykając. W najgorszym wypadku, gdyby coś się działo mogę się zdradzić i zawołać brata, prawda? Zmarszczyłam brwi widząc, że Alex się zatrzymuje. Wyciągnął ze swojej tylnej kieszeni komórkę i wybrał jakiś numer.
— Gdzie on jest? Tak już jestem na miejscu. Nie, nikt za mną nie szedł. To znaczy? Nie! Wiem o tym! Chcę z tym skończyć! On ma tu przyjść! — darł się mój brat coraz bardziej się irytując. Jaki On? W końcu Alex rozłączył się i kopnął w pobliską ławkę następnie na niej siadając. Wyglądał na bardzo wyprowadzonego z równowagi. Cały czas targał swoje włosy i rozglądał się na boki. Miałam wielką ochotę podejść do niego i go uspokoić. Nagle tuż obok mnie pojawiła się jakaś postać i pokierowała się w stronę Alex'a. Był to mężczyzna. Przyjrzałam mu się uważniej, na twarzy miał maskę, która całkowicie ukrywała jego twarz. Przez ciemność nie byłam wstanie dostrzec wyglądu maski. Gdy postać pojawiła się obok mojego brata zauważyłam, że to był mężczyzna o blond włosach, ubrany był całkowicie na czarno. Alex prawie od razu się wyprostował gdy zauważył kto obok niego stoi, widocznie się spiął.
— Wilson! — ucieszył się mężczyzna i klepnął mojego brata przyjacielsko w plecy, Alex zdecydowanie nie czuł się zbyt dobrze w towarzystwie blondyna. Dlaczego ten mężczyzna miał maskę? Nie chciał, aby ktokolwiek go zobaczył? Wtedy zaczęłam łączyć fakty. Gdy zostałam porwana miałam oczy zawiązane chustką, abym nie widziała swojego oprawcy. To zdecydowanie się łączy, jednak cały czas nie rozumiałam co ma z tym wszystkim wspólnego Alex. Co jeśli mój brat z nim współpracuje? Przestraszyłam się tego. — Dawno Cię nie widziałem, Alex, bałem się, że jak zwykle spanikowałeś, a wiesz co by się stało gdybyś mnie wystawił? Nie chciałbym kończyć naszej umowy. Moje milczenie daje spokój Twojej siostrze, pamiętasz? — zapytał mężczyzna śmiejąc się coraz głośniej, znałam ten śmiech, to był śmiech H. Przybliżyłam się nieco robiąc to najciszej jak tylko potrafiłam. Mój brat obrzucił blondyna wściekłym spojrzeniem co spowodowało jedynie jego głośniejszy śmiech. Alex spojrzał na swoje dłonie a następnie je ścisnął i znowu rozluźnił, zawsze tak robił, gdy się stresował.
— J-ja właśnie w tej sprawie. Co jeżeli będę chciał zakończyć nasza umowę? — spytał niepewnie brat i zakaszlał z nerwów. Blondyn spiął się i pokiwał głową z niedowierzaniem jakby odpowiedź była prosta. Opatuliłam swoje ramiona dłońmi i potarłam je, było mi bardzo zimno.
— Oh, Alex.. myślałem, że rozumiesz. Jeżeli się wycofasz moi ludzie Cię znajdą i zabiją, następnie zajmą się Twoją siostrzyczką i nieco się nią zabawią. Chociaż nie.. najpierw się pobawimy Twoją siostrzyczką, żebyś wszystko widział, a potem ja zajmę się tobą. Sam na sam. — Cieszył się niczym dziecko. Rozejrzał się dookoła. Zauważyłam strach w brązowych tęczówkach mojego brata, które zwykle były niewzruszone i skamieniałe. Alex bał się tego mężczyzny, a ja słysząc jego słowa bałam się go jeszcze bardziej niż mój brat. Jesteśmy skończeni, ja i Alex, H nas zabije. Cały czas jednak nie rozumiałam czego mężczyzna od nas chce, czego chce ode mnie. Brat pokiwał głową rozumiejąc słowa blondyna. Ja z całej siły wpatrywałam się w mężczyznę, tak bardzo chciałam w jakiś sposób coś w nim zobaczyć, ale nic nie widziałam, kompletnie nic. Ledwo jego głos słyszałam.
— Cieszę się, że się rozumiemy, a i właśnie chciałem się spotkać, aby Ci powiedzieć, że masz uspokoić swoją siostrę, jeżeli ona się nie zamknie to to wszystko się źle dla was skończy. Nie wszyscy policjanci się mnie słuchają, a ja nie mogę żyć w wiecznym stresie! Idę już, mam na głowie tłumy policjantów, "pomagam" im znaleźć mordercę, muszę poprawić swoją opinię. — Mruknął robiąc cudzysłów w powietrzu. H szantażuje Alex'a? Mój brat wydawał się coraz bardziej przybity, bardzo go takiego nie lubiłam. Blondyn odszedł od mojego brata, na szczęście zdążyłam się w porę ukryć, pech chciał, że źle stanęłam na stopie, poczułam wielki ból i jęknęłam. Cholera, chyba złamałam kostkę. Upadłam na tyłek i złapałam swoją stopę w ręce, bolało jak diabli. Próbowałam wstać, jednak wiedziałam, że nie ma możliwości, że sama wrócę do domu. Przy każdym kroku ból był nie do zniesienia. Spojrzałam za siebie, Alex akurat szedł w moim kierunku, powinnam go zawołać? Jeżeli zaraz nie wymyślę porządnego wytłumaczenia to będę spalona. Zdecydowałam się mu pokazać. Oparłam swoje plecy na ścianie budynku i w podskokach na jednej nodze do niego podeszłam, zatrzęsłam się i spadłam mu prosto na nogi. Alex zmarszczył brwi zdenerwowany. Czułam, że nie był zadowolony z powodu tego, że tutaj byłam.
— Mackenzie? — syknął kucając obok mnie. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się głupkowato, co jeszcze bardziej go rozzłościło. Złapał mnie w swoje ramiona i nie wiedział co powinien powiedzieć. — Co t-ty tutaj robisz? — jąkał się. Widząc go w takim stanie nie mogłam mu powiedzieć prawdy, puki co zostawiłam to dla siebie. W końcu i tak prawda się wyda.
— Ja szłam za tobą, bo martwiłam się, że będzie Ci zimno wziąłeś tylko tą kurtkę, a wiesz, że nie jest ona zbyt ciepła. Dopiero Cię dogoniłam, stałeś sam... to było dziwne, czekałeś na kogoś? Lepiej już chodźmy, skręciłam kostkę. — Odparłam. Alex widocznie odetchnął z ulgą. Uśmiechnęłam się głupio, brat uśmiechnął się i ściągnął ze swoich ramion tą w ogóle nie "ciepłą" kurtkę. Podziękowałam mu, ponieważ było mi naprawdę zimno.
— Skręciłaś kostkę? Musimy jak najszybciej wezwać do domu naszego lekarza, wariatko! A tak, czekałem na.. em.. na Brendon'a, mieliśmy się przejechać jego furą, ale chyba zmienił zdanie.— Dodał po chwili widząc moje pytające spojrzenie. Był świetnym kłamcą, właśnie teraz to dostrzegłam. Brat pomógł mi wstać, a następnie uniósł mnie trzymając jedną rękę pd moimi kolanami, a drugą na plecach. Uśmiechnęłam się słabo, był kochany, ale bardzo skryty. Czy Alex widział kiedyś H? Czy Alex wie coś o nim? Tyle miałam pytań, ale w głowie cały czas pustkę. Wtedy zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę wielu rzeczy nie wiem o swoim własnym bracie.
----------------------------------------------------
Tak więc Mackenzie idiotka skręciła kostkę! Kto się cieszy? Ja! Biedny Alex, aż mi serce krwawi, gdy muszę opisywać jego strach. Dziękuję wam wszystkim za sześć obserwacji i ponad 800 wyświetlen! jesteście cudowni! Kocham was. c: Za niedługo będę miała zwiastun. Komentujcie, możecie to robić z konta anonimowego! Pokażcie, że jesteście!